Czas ruszyc w drogę przez Afrykę. Opuszczamy piekne miasto 12.01.2013, czeka nas ponad 1500km do Windhoek, gdzie 14 stycznia chłopcy muszą zameldowac się w szkole.
Mamy wszystko (jak
cyganie*) : od sprzętu off-roadowego,
narzędzi, rowerów, przez polskie żarcie,
polskie podręczniki i książki (nieprzeczytane przez ostatnie 10 lat) aż
po przenośne biuro z drukarką. Chciałoby się wręcz rzec za Tuwimem:
wesoły, że mu
się podróż uśmiecha, zabrał gramofon, radio, armatę, strzelbę, nabojów
skrzynkę, futro, ubrania, bieliznę - wszystko na tę łupinkę – tyle, że my
na tego landcruisera.
*Komentarz Janka
I wszystko nie było „tyciuchne” tak więc ścisk zapanował ogromny. Nic to, gdy wokół roznosi się słodki zapach przygody i mozna pograc na kompie |
Droga daleka - upał niemiłośrny - natężenie ruchu 1 auto na godzinę |
Półtorej godziny na granicy i jestesmy w Namibii!
Nocleg nad Orange River wynagrodził nam trudy "cygańskiej" podróży |
W południe kolejnego dnia (13.01) temperatura osiągnęła
46st. Z tylnego mostu przeciążonego
auta zaczął wyciekać olej (chyba z tego gorąca : -(. Klimatyzacja przestała działać, bo mądra Toyota zaczęła
wykorzystywać chłodnice klimatyzacji do chłodzenia silnika.
Jedziemy dalej, dolewając oleju co postój. |
Po 1000km bez drzew znów widzimy drzewa – cel już jest blisko :-)
Windhoek widac juz w dali - docieramy przed wieczorem |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz