music

niedziela, 20 stycznia 2013

Czas w drogę

W Cape Town jest wspaniale, aż szkoda ruszac dalej. I tak spędzilismy tu więcej czasu niz było w planach.
Czas ruszyc w drogę przez Afrykę.  Opuszczamy piekne miasto 12.01.2013, czeka nas ponad 1500km do Windhoek, gdzie 14 stycznia chłopcy muszą zameldowac się w szkole.


Auto załadowane do granic możliwości!
 Mamy wszystko (jak cyganie*) : od sprzętu  off-roadowego, narzędzi, rowerów, przez polskie żarcie,  polskie podręczniki i książki (nieprzeczytane przez ostatnie 10 lat) aż po przenośne biuro z drukarką. Chciałoby się wręcz rzec za  Tuwimem:
wesoły, że mu się podróż uśmiecha, zabrał gramofon, radio, armatę, strzelbę, nabojów skrzynkę, futro, ubrania, bieliznę - wszystko na tę łupinkę  tyle, że my   na tego landcruisera.

*Komentarz Janka


I wszystko nie było „tyciuchne” tak więc ścisk zapanował ogromny.   Nic to, gdy wokół roznosi się słodki zapach przygody i mozna pograc na kompie


Droga daleka - upał niemiłośrny - natężenie ruchu 1 auto na godzinę

















 Półtorej godziny na granicy i jestesmy w Namibii!

Nocleg nad Orange River wynagrodził nam trudy "cygańskiej" podróży


W południe kolejnego dnia (13.01) temperatura osiągnęła 46st.   Z tylnego mostu przeciążonego auta zaczął wyciekać olej (chyba z tego gorąca : -(.   Klimatyzacja przestała działać, bo mądra Toyota zaczęła wykorzystywać chłodnice klimatyzacji do chłodzenia silnika.


Jedziemy dalej, dolewając oleju co postój.






 












Po 1000km bez drzew znów widzimy drzewa – cel już jest  blisko :-)





Windhoek widac juz w dali   -   docieramy przed wieczorem

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz