Naszą pierwszą metą w stolicy był jedyny w mieście hostel Cardboardbox.
Miejsce pełne życia, gdzie przykleić się można do wszystkiego, a każda popsuta lub brakujca rzecz zastępowana jest kartką informacyjną. Wewnętrzny dziedziniec dudni muzą, pachnie grilem i skrętami.
W półmroku siedzą bekpakerzy i dyskutują. Po basenie pływa dmuchany rekin z dziurą. W hallu kilku młodych, dawno nie korzystających z dobrodziejstwa prysznica chińczyków, obwieszonych kabelkami i słuchawkami, klika na tabletach. Maciek i Jasiu poddają się lekcjom gry w popsutego bilarda, udzielanym przez pijanego Rosjanina, który w DDR stacjonował z wojskiem wielkigo brata, po pokoju latają jakieś "pszczoły na diecie", a przed watpliwej aparycji bydynkiem dwóch chłopaków z Izraela reperuje 30-letnią Toyotę, aby ruszyć w drogę do Telavivu (notabe dziadek jednego z nich miał sklep w Kazimierzu Dolnym).
Wracając do pokoju widzimy chłopaków, którzy zasnęli w dziwnych pozycjach w gorącą noc, pod migającą żarówką w rytm obrotów podsufitowego wiatraka.
Rano za to, przy wtórze głosnego BBS News w ogrodowej altanie, czarna usmiechnięta kelnerka serwuje darmowe śniadanko: 2 naleśniki z cukrem - musimy zaraz biec do szkoły na testy, a potem poszukać lepszego lokum
Bardziej wnikliwym polecam stronę tego hostelu http://www.cardboardbox.com.na/cardboardbox.html , choć strona nie oddaje charakteru tego wyjątkowego miejsca.
Kochani,
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecia, super blog!
Czytamy z zazdroscia i wypiekami na twarzy.
Widac ze przygoda pelna geba!
Tosia pyta kiedy beda zdjecia Jasia i Macka w podkolanowkach :)
Pozdrawiamy serdecznie,
Tosia z Hania i rodzicami
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper, że się w końcu odzywacie i że miewacie się tak znakomicie! Piszcie dużo, bo my tu czekamy na wieści od Was:) Pozdrawiamy serdecznie z mroźnej Osowej.
OdpowiedzUsuńAgnieszka