Pierwszy dzien szkoły 15.01.2013r, czyli otwarcie, nie zrobił niestety na Jasiu i Maćku
najlepszego wrażenia :-(. Pani dyrektor, bardzo sympatyczna i życzliwa,
powitala rodzicow i dzieci po wakacjach, przedstawiła dzieciom
nauczycieli, a szkole nowych uczniów.
ars
Maciek został uczniem klasy 4N!
Janek został uczniem klasy 6H!
w Holly Cross Convent Primery School in Windhoek
Była prezentacja uniformów, przypomnienie przyjętych zasad, które obowiązują w szkole katolickiej. Siostra z South Afryki przedstawiała historie zgromadzenia, historie zakładania
szkółprzez zgromadzenie, misję i zadania szkoły. Przedstawiono tez kartę obowiazków
rodziców. Na zakończenie rodzicom został zaprezentowany film o 4
świeczkach: pokoju, miłości, wierze i nadziei, 3 pierwsze zgasły, ale
maly chlopiec zapalił je światłem pochodzącym od palącej się świeczki
"nadziei"
W międzyczasie tylko nowi uczniowie zostali
zapoznani ze szkolą. Jasiu i Maciek znaleźli się w grupie samych
dziewczynek i to czarnych. Zrozumieli, że tak będzie wyglądała ich
szkola, a oni będą tylko z czarnymi babami w jednej klasie. Jak pokazaliśmy
chłopcom stroje, w których mają chodzic, to byliśmy już bliscy powrotu
do Polski. Obaj powiedzieli, ze nie wyjdą w tym nawet na ulice.
Zdecydowaliśmy, ze buty i podkolanówki zaprezentujemy im rano. Wieczorem
Maciek z nerwów nie mógł zasnąć, a Jasiu nakręcał się maksymalnie
pogarszając atmosferę. Maciek był przerażony tym, że nic nie kuma,
pytal ciagle dlaczego właściwie Namibia? - a skoro już musi tak być, to
czemu nie może się uczyć w domu z mamą? Koszmarem jawily mu się kolorowe
kółka namalowane w rzędzie przed wejściem do budynku szkoły, o których
wspomniała nauczycielka. Jasiu w nocy miał okropne sny i krzyczał:
goraco jak w garnku! komary! chce mi się pić! Pierwszy dzień nauki jawił sie jak koszmar a szczególnie traumatycznie zapowiadał sie poranek. Oczywiście podkolanowki i buty były
nie do przejscia. Maciek płakał, a Jasiu latał. Tlumaczylismy im, że
rozumiemy, ze jest im teraz ciezko, ale to dlatego, ze nie widzą siebie
za 3 miesiace, jak już będą znali angielski. Postanowiliśmy, ze każdego
dnia będziemy starali się pomóc chłopcom poprzez wyeliminowanie
kolejnego problemu związanego ze szkołą. Tego najwazniejsza była sprawa wyjaśnienia kolorowych kółek, która nie pozwalała Maćkowi zasnąć. Pojechaliśmy
samochodem na 7.00. Dzieci z klas 0-4 staly pod dachem gęsiego i przy rożnych
kolorach kolek w zależności od klasy, najpierw dziewczynki, potem
chłopcy. Natomiast starsze dzieci podobnie przed wejściem do szkoły. W Maćka
klasie (grade 4N) okazało się, że jest dużo chłopców, w tym kilku
białych, Jasiu (grade 6H) ku swojemu zaskoczeniu zobaczył, że nie jest
jedynym chłopakiem i to "bialasem". Po odmówieniu modlitwy do szkoly
zaczęły wchodzić kolejne klasy zaczynając od najstarszych. Byliśmy pod wrazeniem organizacji. Nie
wiedzieliśmy jednak jak chłopcy przeżyją ten dzień. Jasiu rano
powiedział, ze nie chce być chamski, ale wydaje mu się ze Maciek nie
przeżyje tego dnia do 13.00.
Janek nie wygladał na szczesliwego w pierwszy poranek w szkole, Maciek natomiast był wsciekły widząc moja chec upamietnienia tego dnia moim aparatem |
Byliśmy odebrać chłopaków już przed czasem,
skoro minuty mogly zadedydowac o zyciu Macka. I o dziwo miny nie były zle!
Okazalo się, że Jasiu siedzi z Quinem, białym chlopcem, w 2 lawce i
jego wychowawczynia jest Angielka, a zarazem nauczycielka angielskiego.
Jas niewiele rozumie, ale stwierdzil, ze nie było tak żle. Maciek
natomiast powiedział, ze jego pani wyglada jak babciusia i jest troche
chudsza, ale jest bardzo mila. Podeszliśmy do niej i rzeczywiście
wykapana babcia Jola ze złotym łańcuszkiem i podobnym stylem ubierania
się. Powiedzielismy jej, ze Maciek niestety nie zna jeszcze
angielskiego, a ona zrozumiala, dlaczego jest taki cichy. Kuba
zaproponował, żeby posadzila przy nim chłopca, który lubi pomagać. O
innych nauczycielach Maciek wyrażał się pozytywnie, za wyjątkiem pani od
angielskiego, która ma lekko skośne oczy (chyba Japonka), jest dziwna,
ciagle wzdycha i robi oczy do góry. Generalnie dzień był za nami, a my
wróciliśmy szybko do domu, żeby chłopcy mogli wykąpać się w basenie, a
ja zwyczajem Pani Goral przygotowac obiad. Do pewnego momentu było popołudnie było
super, niestety nie wiedzieliśmy, że większość tego popołudnia
spedzimy na okladaniu 30 zeszytow i książek Janka szarym papierem. Na pewno
to zajęcie nauczylo nas cierpliwości i umiejętności współpracy -
niestety zadanie nie spodobało się Jasiowi, który preferuje bardziej
aktywne formy odrabiania lekcji. Byliśmy wykończeni. Trzeci dzień szkoly
był już lepszy. Jasiu koleguje się z Quinem, a Maciek siedzi w ławce z
czarnym chłopcem Mutua i koleguje się z nim z Morisem i Princem. Dzieci
w stosunku do Maćka i Jasia sa ogromnie serdeczne i pomocne. Tego dnia
wrocilismy już ze szkoly piechota, a chłopcy przyzwyczaili się do nowych
strojow i szkoly, a miny były nawet zadowolone - szkoła jest juz fajna, o czym bedziemy pisac w kolejnych postach.
ars
hejka - podoba mi się foto czeredy pod szkołą , to się nazywa biały kruk w morzu kakao
OdpowiedzUsuńproponuję te gajery i podkolanówki wprowadzić do naszej szkoły ! bardzo porządkuje to krajobraz
bb
Cieszę się ogromnie, że chłopaki dali radę :D:D:D mam nadzieję, że kolejne dni mijają lepiej ;) miło czytać o takich eskapadach ;) pozdrowienia od "pani" Emilki
OdpowiedzUsuńA gdzie zdjęcie owych butów i podkolanówek ? :-)
OdpowiedzUsuń