music

środa, 23 stycznia 2013

Pierwsze dni w szkole


Pierwszy dzien szkoły 15.01.2013r, czyli otwarcie, nie zrobił niestety na Jasiu i Maćku najlepszego wrażenia :-(.  Pani dyrektor, bardzo sympatyczna i życzliwa, powitala rodzicow i dzieci po wakacjach, przedstawiła dzieciom nauczycieli, a szkole nowych uczniów.

Maciek został uczniem klasy 4N! 
Janek został uczniem klasy 6H!
w Holly Cross Convent Primery School in Windhoek


Była prezentacja uniformów, przypomnienie przyjętych zasad, które obowiązują w szkole katolickiej. Siostra z South Afryki przedstawiała historie zgromadzenia, historie zakładania szkółprzez zgromadzenie, misję i zadania szkoły. Przedstawiono tez kartę obowiazków rodziców. Na zakończenie rodzicom został zaprezentowany film o 4 świeczkach: pokoju, miłości, wierze i nadziei, 3 pierwsze zgasły, ale maly chlopiec zapalił je światłem pochodzącym od palącej się świeczki "nadziei"
W międzyczasie tylko nowi uczniowie zostali zapoznani ze szkolą. Jasiu i Maciek znaleźli się w grupie samych dziewczynek i to czarnych. Zrozumieli, że tak będzie wyglądała ich szkola, a oni będą tylko z czarnymi babami w jednej klasie. Jak pokazaliśmy chłopcom stroje, w których mają chodzic, to byliśmy już bliscy powrotu do Polski. Obaj powiedzieli, ze nie wyjdą w tym nawet na ulice. Zdecydowaliśmy, ze buty i podkolanówki zaprezentujemy im rano. Wieczorem Maciek z nerwów nie mógł zasnąć, a Jasiu nakręcał się maksymalnie pogarszając atmosferę. Maciek był przerażony tym, że nic nie kuma, pytal ciagle dlaczego właściwie Namibia? - a skoro już musi tak być, to czemu nie może się uczyć w domu z mamą? Koszmarem jawily mu się kolorowe kółka namalowane w rzędzie przed wejściem do budynku szkoły, o których wspomniała nauczycielka.  Jasiu w nocy miał okropne sny i krzyczał: goraco jak w garnku! komary! chce mi się pić! Pierwszy dzień nauki jawił sie jak koszmar a szczególnie traumatycznie zapowiadał sie poranek.  Oczywiście podkolanowki i buty były nie do przejscia. Maciek płakał, a Jasiu latał. Tlumaczylismy im, że rozumiemy, ze jest im teraz ciezko, ale to dlatego, ze nie widzą siebie za 3 miesiace, jak już będą znali angielski. Postanowiliśmy, ze każdego dnia będziemy starali się pomóc chłopcom poprzez wyeliminowanie kolejnego  problemu związanego ze szkołą. Tego najwazniejsza była sprawa wyjaśnienia kolorowych kółek, która nie pozwalała Maćkowi zasnąć. Pojechaliśmy samochodem na 7.00. Dzieci z klas 0-4 staly pod dachem gęsiego i przy rożnych kolorach kolek w zależności od klasy, najpierw dziewczynki, potem chłopcy. Natomiast starsze dzieci podobnie przed wejściem do szkoły. W Maćka klasie (grade 4N) okazało się, że jest dużo chłopców, w tym kilku białych,  Jasiu (grade 6H)  ku swojemu zaskoczeniu zobaczył, że nie jest jedynym chłopakiem i to "bialasem". Po odmówieniu modlitwy do szkoly zaczęły wchodzić kolejne klasy zaczynając od najstarszych. Byliśmy pod wrazeniem organizacji. Nie wiedzieliśmy jednak jak chłopcy przeżyją ten dzień.  Jasiu rano powiedział, ze nie chce być chamski, ale wydaje mu się ze Maciek nie przeżyje tego dnia do 13.00. 
 
Janek nie wygladał na szczesliwego w pierwszy poranek w szkole, Maciek natomiast był wsciekły widząc moja chec upamietnienia tego dnia moim aparatem
 
Byliśmy odebrać chłopaków już przed czasem, skoro minuty mogly zadedydowac o zyciu Macka. I o dziwo miny nie były zle! Okazalo się, że Jasiu siedzi z Quinem, białym chlopcem, w 2 lawce i jego wychowawczynia jest Angielka, a zarazem nauczycielka angielskiego. Jas niewiele rozumie, ale stwierdzil, ze nie było tak żle. Maciek natomiast powiedział, ze jego pani wyglada jak babciusia i jest troche chudsza, ale jest bardzo mila. Podeszliśmy do niej i rzeczywiście wykapana babcia Jola ze złotym łańcuszkiem i podobnym stylem ubierania się. Powiedzielismy jej, ze Maciek niestety nie zna jeszcze angielskiego, a ona zrozumiala, dlaczego jest taki cichy. Kuba zaproponował, żeby posadzila przy nim chłopca, który lubi pomagać. O innych nauczycielach Maciek wyrażał się pozytywnie, za wyjątkiem pani od angielskiego, która ma lekko skośne oczy (chyba Japonka), jest dziwna, ciagle wzdycha i robi oczy do góry. Generalnie dzień był za nami, a my wróciliśmy szybko do domu, żeby chłopcy mogli wykąpać się w basenie, a ja zwyczajem Pani Goral przygotowac obiad. Do pewnego momentu było popołudnie było super, niestety nie wiedzieliśmy, że większość tego popołudnia spedzimy na okladaniu 30 zeszytow i książek Janka szarym papierem. Na pewno to zajęcie nauczylo nas cierpliwości i umiejętności współpracy - niestety zadanie nie spodobało się Jasiowi, który preferuje bardziej aktywne formy odrabiania lekcji. Byliśmy wykończeni. Trzeci dzień szkoly był już lepszy. Jasiu koleguje się z Quinem, a Maciek siedzi w ławce z czarnym chłopcem Mutua i koleguje się z nim z Morisem i Princem. Dzieci w stosunku do Maćka i Jasia sa ogromnie serdeczne i pomocne. Tego dnia wrocilismy już ze szkoly piechota, a chłopcy przyzwyczaili się do nowych strojow i szkoly, a miny były nawet zadowolone - szkoła jest juz fajna, o czym bedziemy pisac w kolejnych postach.

ars

3 komentarze:

  1. hejka - podoba mi się foto czeredy pod szkołą , to się nazywa biały kruk w morzu kakao
    proponuję te gajery i podkolanówki wprowadzić do naszej szkoły ! bardzo porządkuje to krajobraz

    bb

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się ogromnie, że chłopaki dali radę :D:D:D mam nadzieję, że kolejne dni mijają lepiej ;) miło czytać o takich eskapadach ;) pozdrowienia od "pani" Emilki

    OdpowiedzUsuń
  3. A gdzie zdjęcie owych butów i podkolanówek ? :-)

    OdpowiedzUsuń