jest bardzo ładnie, nie ma już co prawda prawie wcale zwierzyny (bo
wszystko już dawno zjedzono), ale są przepiękne widoki; zielone góry i oble
skały. Wybieramy się więc na wędrówkę.
Chyba ostatni nosorożec a raczej mama nosorożecowa, którą
prawdopodobnie oddzieliliśmy od widoku jej dziecka przyłożyła nam z taką siłą w
tylnie koło zapasowe, że pogięła blachy i potłukła tylnią szybę. Zaklejamy ją workiem
na smieci i jedziemy dalej. Tu na jednej
z gór jest grób Simona Rodeza, od którego imienia była Rodezja; Rodezja Pd
dzisiejsze Zimbabwe i Rodezja Północna dzisiaj Zambia.
Wspomnieć należy, że wieczorami na naszych obozowiskach
poświęcaliśmy się nauce historii, matematyki czy „żalowania słowem”, co nie
było łatwe w sytuacji, gdy jedyną rzeczą o jakiej marzyli chłopcy, było
wykuwanie grotów do strzał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz