music

sobota, 20 kwietnia 2013

Z4 W Mokuni - wiosce ludu Tonga

Nawet się nie spodziewałem, że tylu będę miał przyjaciół w tej Zambii – my friend to bardzo powszechny zwrot. Zajeżdżamy do małej wioski, ale okazuje się, że bardzo starej. Podobno założonej w XVw. Wszyscy bardzo friendly, rozmowni.  Wypytują nas o imiona, próbują nawiązać kontakt z Maćkiem, który dzielnie odpowiada na ich pytania – aż wreszcie ląduje u jednego na kolanach. Pytają czy znamy jakiegoś Mariu, nie wiem o co chodzi. Jeden pokazuje mi mięśnie na ręce. A o Pudziana wam chodzi, no jasne że znamy. Okazuje się, ze był u nich (ale po co?). We wiosce całe życie kwitnie wręcz na ulicy (klepisku bardziej). Wszyscy gadają, muzyka gra – najgłośniej co ciekawe z salonów fryzjerskich. Idziemy zobaczyć jak wygląda tancbuda. Buda jak buda, w środku  klepicho,  na ścianach lustra i automat do muzyki. Za 50 ichnich groszy jeden kawałek ze skrzeczącego głośnika. Dwie młode dziewczyny własnie wrzuciły – musimy wyjść bo power za mocny.
Maciek mówi, ze Zambia najfajniejszych ma ludzi. Wszyscy są mili i chcą pogadać, zawsze się uśmiechają.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz