Do Misji Polskich Sióstr Najświętszego Imienia Jezus w
Katimie Mulilo dotarliśmy bez większych trudności, zapuszkowując się 8 godzin w naszej Toyocie. Jedyne co po
drodze nam się przydarzyło to radar w Zambii. Szefowa radiowozu chciała nas
konkretnie z charge`ować, ale się nie dałem
i wszedłem z Panią Władzą w dłuższa dyskusję. Po jakichś 20 min doszliśmy do tego, że zamiast
mandatu to pani potrzebuje kasę na wodę, bo jest gorąco. Ochoczo chciałem
ruszyć po piątkę wody z naszego bagażnika, ale pani skonstatowała, że chyby za
nisko się wyceniła i sprostowała, ze wszyscy (3 os) chcą na kurczaki i Colę. No
to ja do pani, żeby w takim razie wypisała mandat, bo prywaty wspierać nie
lubię. No to pani ze ona tylko discousing. No to jak discousing to ja potrzebuję
na paliwo. I tak po kolejnych 20 min pojechaliśmy dalej, życząc pani miłego
popołudnia. Kolejny drobiazg spotkał nas na granicy, gdzie lekko nieprzytomna
urzędniczka namibijska, zaczęła nam w paszportach skracać wizy. Kubie zabrała
miesiąc. Jak mi zabrała 2 tygodnie, to się wkurzyłem (no bo niby jak ja mam 2
tygodnie wcześniej wyjechać niż moja rodzina) i wróciłem wpychając się w
kolejkę - klaruję pani, ze to mi nie odpowiada. Pani miękkim ruchem ręki
pokazała mi drzwi, dzięki którym po przejściu kilku pomieszczeń, znalazłem się
przed jej monitorem, widząc czoło kolejki za szybą. I klaruje pani dalej, że
zabiera mi cenne dni pobytu w tym pięknym kraju. Ona popatrzyła na mój paszport
mętnym wzrokiem i odezwała się w te słowa:
Dobrze, że Pan przyszedł, bo te literki w tych pieczątkach są tak małe,
że wcale ich nie widzę - zapomniałam
dziś okularów z domu – to do kiedy mam panu wpisać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz